Od września 2025 roku w polskich szkołach pojawił się nowy przedmiot – edukacja zdrowotna. Ma wspierać uczniów w budowaniu świadomości na temat zdrowia fizycznego, psychicznego i społecznego. W Tychach jego start budzi jednak mieszane odczucia – liczby pokazują, że entuzjazmu na razie nie widać.

Nauka o zdrowiu – więcej niż sport i dieta

Edukacja zdrowotna to coś więcej niż pogadanka o witaminach i ruchu. Ma uczyć rozumienia siebie, emocji i relacji z innymi, a także bezpiecznego korzystania z technologii. W praktyce łączy więc biologię, psychologię i wychowanie obywatelskie w jeden, całkiem współczesny pakiet. Uczniowie poznają sposoby dbania o ciało i umysł, uczą się rozpoznawania stresu oraz reagowania na problemy rówieśnicze. W zamyśle to przedmiot o codzienności – o tym, jak żyć zdrowiej i spokojniej, bez moralizowania i bez presji ocen.

Tyskie szkoły – statystyki i rzeczywistość

W Tychach na zajęcia zapisało się nieco ponad 45% uczniów szkół podstawowych. To 3488 osób z uprawnionych roczników. W szkołach ponadpodstawowych frekwencja jest jeszcze niższa – z zajęć zrezygnowało 94% młodzieży. W praktyce oznacza to klasy, w których żaden uczeń nie zdecydował się uczestniczyć w edukacji zdrowotnej. Są jednak wyjątki: w jednej z podstawówek aż 95% uczniów klasy VI bierze udział w zajęciach, co pokazuje, że wszystko zależy od atmosfery i sposobu prowadzenia lekcji.

Nauczyciele, godziny i przyszłość przedmiotu

W tyskich szkołach edukację zdrowotną prowadzi 81 nauczycieli, a w planach na rok szkolny 2025/2026 przewidziano 274 godziny lekcyjne tygodniowo. To skromny, ale wyraźny początek. Zainteresowanie zapewne będzie rosnąć – z czasem, gdy uczniowie i rodzice zobaczą, że to nie kolejny „dodatek”, lecz przestrzeń do rozmowy o zdrowiu, relacjach i dobrostanie. Bo przecież trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce na naukę o życiu niż szkoła – nawet jeśli dopiero uczy się, jak to robić dobrze.