Odebrany przez radioteleskop MeerKAT sygnał pochodzący z rozpadłej komety 3I/ATLAS stworzył rzadką okazję, by zajrzeć w chemiczne kulisy obiektu, który przemknął przez Układ Słoneczny niczym błysk, a przy okazji obudził kilka zbyt śmiałych teorii. Wrażenie robi zarówno sama obserwacja, jak i to, jak szybko została ona osadzona w naukowym kontekście — bez zbędnych domysłów, lecz z wyraźną fascynacją procesem.

Naturalny sygnał z fragmentów międzygwiezdnego gościa

Kometa 3I/ATLAS rozpadła się niedawno na szereg odłamków, a ten gwałtowny etap jej podróży pozwolił naukowcom z RPA przechwycić sygnał radiowy pochodzący z rodników OH, czyli cząstek powstałych z rozpadu wody pod wpływem intensywnego promieniowania słonecznego. Rejestracja absorpcji na częstotliwościach 1665 i 1667 MHz dała badaczom jasny obraz: obiekt zachowywał się dokładnie tak, jak powinna zachowywać się kometa o naturalnym składzie, bez żadnego śladu ingerencji technologicznej. W tle unosiło się lekkie poczucie ulgi, że obserwacja była czysta, bo w ostatnich tygodniach krążyły narracje sugerujące, że 3I/ATLAS mogła pełnić funkcję „kosmicznej sondy”.

Emocje, ciekawość i chłodna nauka

Astronomowie-pasjonaci zareagowali żywiołowo, bo rzadko zdarza się możliwość analizy obiektu przybyłego spoza granic Układu Słonecznego, zwłaszcza w momencie jego rozpadu. Z kolei środowisko naukowe szybkim tempem uporządkowało wątpliwości, przypominając, że każdy sygnał tego typu wynika z reakcji chemicznych zachodzących w materii kometarnej. Cała sytuacja nie wygasiła zainteresowania — przeciwnie, pokazała, że nawet naturalne procesy potrafią przyciągać uwagę, gdy dotyczą obiektów, które przebyły drogę dłuższą niż wszystko, co człowiek jest w stanie wyobrazić sobie bez krótkiej chwili milczenia.