W politycznych kuluarach aż huczy – rząd przygotowuje kolejną odsłonę tzw. opłaty małpkowej. Tym razem ma być jeszcze drożej, jeszcze szybciej i – jeśli wierzyć zapewnieniom – jeszcze skuteczniej. Minister finansów Andrzej Domański ujawnił, że nowa danina mogłaby wejść w życie już w 2025 roku. Czy rzeczywiście uda się ograniczyć poranne zakupy małych buteleczek z wysokoprocentowym trunkiem?
Dlaczego rząd znów bierze się za małpki?
Minister Domański nie owijał w bawełnę: małpki kupowane o poranku to poważny problem społeczny, który może mieć wpływ nawet na gospodarkę. W rozmowie w Radiu Zet zwrócił uwagę na to, że osoby sięgające po alkohol przed pracą mogą wpływać na produktywność i bezpieczeństwo w miejscu zatrudnienia.
Według zapowiedzi, celem nowej opłaty jest zmniejszenie dostępności taniego alkoholu o wysokiej mocy w niewielkich opakowaniach. To zresztą nie pierwszy raz, gdy rząd sięga po ten instrument – pierwsze „małpkowe” zostało wprowadzone już w 2021 roku, równocześnie z podatkiem cukrowym. Tamta regulacja objęła alkohole o mocy powyżej 18 proc. sprzedawane w butelkach do 300 ml.
Ile obecnie wynosi opłata małpkowa i co się zmieni?
Aktualnie opłata wynosi 25 zł od litra stuprocentowego alkoholu. W praktyce oznacza to, że za 100 ml wódki 40-procentowej dopłacamy 1 zł, a za 200 ml – 2 zł. Kwoty niby niewielkie, ale przy masowej sprzedaży robią różnicę – zarówno w kieszeni konsumenta, jak i w budżecie państwa.
Nowa propozycja, choć nie została jeszcze opisana w detalach, miałaby dodatkowo podnieść ceny małpek, czyniąc je jeszcze mniej atrakcyjnymi dla szybkich zakupów przed rozpoczęciem dnia pracy. Minister Domański zapewnia, że zmiany mogą zostać wprowadzone stosunkowo szybko, ponieważ legislacyjnie nie są zbyt skomplikowane.
Nowa opłata – więcej niż tylko budżet?
Choć oczywiste jest, że każda nowa opłata to zastrzyk dla budżetu państwa, ministerstwo akcentuje przede wszystkim aspekt społeczny. Wzrost cen małpek miałby ograniczyć ich spożycie – szczególnie w godzinach porannych. W tle jednak wciąż wybrzmiewa pytanie: czy wyższa cena naprawdę zniechęci tych, którzy rano wstępują po „jedną małą”?
Patrząc na historię podatków akcyzowych, można mieć wątpliwości. Ale kto wie – może tym razem cel uświęci środki, a kilka dodatkowych złotych za buteleczkę zrobi większą różnicę, niż się spodziewamy?