Czy Polak, który znalazł się w przestrzeni kosmicznej, to astronauta czy kosmonauta? Choć pytanie może brzmieć trywialnie, odpowiedź prowadzi nas przez historię języka, polityki i science fiction.

Historia podziału, który zaczął się na papierze

Wbrew powszechnemu przekonaniu, różnica między astronautą a kosmonautą nie została wymyślona przez propagandystów zimnej wojny, choć to właśnie zimna wojna dała jej nowe życie. Pojęcia te nie pojawiły się jednocześnie — i z pewnością nie w tych miejscach, w których przyjęły się najmocniej. Określenie „astronauta” weszło do użytku dzięki wyobraźni pisarzy science fiction. W 1880 roku Percy Greg nazwał tak statek kosmiczny z własnej powieści. Czterdzieści pięć lat później francuski pisarz belgijskiego pochodzenia, J.H. Rosny, sięgnął po złożenie astro–nautique, tworząc zalążek tego, co dziś traktujemy jako pełnoprawny termin techniczny.

„Kosmonauta” brzmi bardziej słowiańsko, ale to również iluzja. Po raz pierwszy słowo pojawiło się we Francji – konkretnie w latach 30., w kontekście teoretycznych rozważań o lotach poza Ziemię. Związek Radziecki jedynie je rozpropagował, nadając mu polityczny ciężar i utożsamiając z narodową dumą. Gdy w 1961 roku Jurij Gagarin okrążył Ziemię, nie był astronautą – był kosmonautą. I tak już zostało – przynajmniej po wschodniej stronie żelaznej kurtyny.

Synonimy z różnych orbit

Dla językoznawców obydwa terminy mają identyczne znaczenie – oznaczają człowieka odbywającego podróż w przestrzeni pozaziemskiej. Różnica dotyczy raczej kontekstu kulturowego niż semantycznego. Słowo „astronauta” dominuje dziś w przekazach anglosaskich i coraz częściej pojawia się również w polskich mediach. „Kosmonauta” z kolei kojarzy się z historią lotów radzieckich, z pierwszymi wyprawami w nieznane, z dramatem epoki, która nie potrafiła wysłać listu bez cenzury, ale potrafiła wysłać człowieka na orbitę.

Zdaniem prof. Katarzyny Kłosińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego nie ma przeszkód, by używać tych określeń zamiennie, choć jednoznaczność językowa nie zawsze idzie w parze z emocjonalnym odbiorem. Astronauta to „żeglarz gwiazd”, kosmonauta – „żeglarz świata”. Trudno o bardziej literacką puentę dla naukowej terminologii.

Uznański-Wiśniewski – kosmonauta po zachodniemu?

Sławosz Uznański-Wiśniewski, który wrócił niedawno z kosmicznej misji, został nazwany przez media „polskim astronautą”. Niektórzy protestują, uważając, że skoro leciał z pomocą Europejskiej Agencji Kosmicznej, a nie z Bajkonuru, powinien być właśnie astronautą. Inni wolą „kosmonautę” – może z przyzwyczajenia, a może z sentymentu do języka, w którym mówiono o Gagarinie. Ostatecznie jednak wybór między tymi dwiema formami pozostaje kwestią stylu, nie faktu.

I może właśnie w tym najciekawszy paradoks. Bo choć semantyka obu słów opiera się na greckich korzeniach i wskazuje na to samo – na człowieka przekraczającego granice planety – to nasze językowe wybory mówią więcej o nas samych niż o tych, którzy naprawdę lecą w kosmos.