Nowy rok szkolny przyniósł do polskich szkół edukację zdrowotną, która miała zastąpić dotychczasowe WDŻ. Początkowo planowano, by zajęcia były obowiązkowe, jednak ostatecznie pozostawiono rodzicom możliwość rezygnacji. Pierwsze dane z kuratoriów pokazują, że z tej opcji skorzystało wielu uczniów. W niektórych regionach frekwencja spada nawet poniżej 30 procent.
Opole na plusie, reszta poniżej oczekiwań
W województwie opolskim sytuacja wygląda najbardziej optymistycznie – tu chętnych na zajęcia jest minimalnie więcej niż rezygnujących. Łącznie 49 proc. uczniów złożyło deklarację wypisania się, co oznacza, że nieco ponad połowa pozostaje na lekcjach. Kuratorium przyznaje, że większe zainteresowanie widać w szkołach podstawowych, gdzie rodzice chętniej zostawiają dzieci w nowym programie. To jednak wyjątek na tle kraju.
Kujawsko-pomorskie i lubelskie z falą rezygnacji
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w kujawsko-pomorskim i lubelskim. W pierwszym z nich ponad 60 proc. uczniów nie będzie chodzić na edukację zdrowotną, a w niektórych okręgach odsetek sięga aż 84 proc. w szkołach średnich. Podobne nastroje panują w województwie lubelskim. Tam średnio 73 proc. uczniów zrezygnowało, a w liceach i technikach frekwencja spada do poziomu kilkunastu procent. Dane kuratoriów jasno pokazują, że im starsi uczniowie, tym mniejsze zainteresowanie nowym przedmiotem.
Miasta i szkoły średnie liderami rezygnacji
Podobne informacje płyną z Łodzi, gdzie magistrat zebrał dane ze szkół podstawowych – ponad 60 proc. uczniów nie będzie uczęszczać na zajęcia. W mniejszych miastach województwa odsetki bywają nieco niższe, ale trend pozostaje ten sam: szczególnie młodzież ze szkół średnich traktuje edukację zdrowotną jako zbędny dodatek. Jeden z uczniów określił ją nawet jako „szóstą godzinę biologii”, co dobrze oddaje dystans, z jakim nastolatkowie podchodzą do nowego przedmiotu.
Barbara Nowacka, która wprowadziła edukację zdrowotną, przyznaje, że spodziewa się niskiej frekwencji. Sama określiła sytuację jako „sukces, że przedmiot powstał, i porażkę, że nie jest obowiązkowy”. Pytanie, czy w październiku – kiedy MEN poda dane z całej Polski – obraz będzie równie niepokojący jak w trzech województwach, które już ujawniły statystyki.