Rosnące napięcie wokół finansowania edukacji domowej staje się coraz bardziej widoczne. Rzeczniczka Praw Dziecka po raz kolejny zwróciła się do Ministerstwa Edukacji Narodowej z apelem o ponowne przeanalizowanie planowanych zmian. W tle pobrzmiewa pytanie – czy dostęp do tej formy nauki pozostanie rzeczywiście bezpłatny, czy stanie się przywilejem dla nielicznych?

RPD reaguje na obawy rodziców

Projekt rozporządzenia dotyczący podziału środków oświatowych na 2026 rok wzbudził niepokój wśród rodziców uczniów uczących się w domu. Zapis o obniżeniu subwencji oświatowej dla uczniów objętych edukacją domową budzi obawę, że szkoły współpracujące z takimi rodzinami będą zmuszone ograniczyć wsparcie lub podnieść koszty. Rzeczniczka Praw Dziecka podkreśliła, że takie rozwiązanie mogłoby uderzyć przede wszystkim w dzieci, których rodzice nie są w stanie finansować dodatkowych zajęć czy materiałów. To właśnie one mogłyby utracić dostęp do indywidualnej, dopasowanej edukacji – jedynej, w której odnalazły spokój i poczucie bezpieczeństwa.

Edukacja domowa oczami rodziców i nauczycieli

Rodzice od lat wskazują, że edukacja domowa pozwala dzieciom rozwijać się we własnym tempie, z uwzględnieniem emocjonalnych i poznawczych potrzeb. Mówią o odzyskaniu motywacji do nauki, poczucia stabilności oraz możliwości odbudowania relacji z dorosłymi, które w tradycyjnym systemie często ulegały osłabieniu. Także nauczyciele przypominają, że szkoła w tym modelu nie jest tylko miejscem egzaminów klasyfikacyjnych. To instytucja, która może oferować realne wsparcie emocjonalne, przestrzeń kontaktu i zaufania, stając się dla uczniów punktem oparcia – nawet jeśli uczą się głównie poza jej murami.

Pomiędzy troską a polityką finansową

Apel Rzeczniczki to nie tylko głos w obronie rodziców, ale też przypomnienie, że edukacja domowa przestała być marginesem systemu. To wybór świadomych rodzin, które szukają alternatywy wobec masowej szkoły – często w trosce o dobrostan dzieci. Zmiana zasad finansowania może zburzyć ten delikatny balans. RPD zwraca więc uwagę, że w tym przypadku chodzi nie o pieniądze, lecz o zachowanie równego dostępu do edukacji – niezależnie od miejsca, w którym dziecko się uczy.