Edukacja muzyczna w Polsce przypomina orkiestrę, w której każdy gra co innego, a dyrygent wciąż twierdzi, że brzmi to doskonale. Richard Berkeley, brytyjski muzyk i animator kultury mieszkający od ćwierćwiecza w Polsce, w tekście opublikowanym na łamach „Kultury Liberalnej” opisuje system, który jego zdaniem bardziej tłumi wrażliwość niż ją rozwija. Jego diagnoza jest ostra – państwo wydaje ogromne pieniądze, a mimo to większość dzieci nie ma realnego kontaktu z muzyką.
System, który nie słyszy własnych fałszywych nut
Berkeley zauważa, że rekrutacja do szkół muzycznych odbywa się w wieku, w którym trudno jeszcze rozpoznać talent czy pasję. Zaledwie niewielka grupa uczniów trafia do jednej z kilkuset placówek, a ci, którym się uda, często toną w gąszczu egzaminów i schematów. Zamiast rozwijać wrażliwość – uczą się odpowiadać na klucz w tonacji biurokracji. Autor podkreśla, że problem nie leży w braku środków, lecz w złej organizacji – system działa na autopilocie, przekonany o własnej skuteczności.
Muzyka jako fundament kompetencji, nie luksus dla nielicznych
Edukacja muzyczna, jak zauważa ekspert, to nie tylko nauka dźwięków – to także rozwój zdolności poznawczych, emocjonalnych i społecznych. Dziecko, które rozumie rytm, lepiej rozumie też współdziałanie, a kraj, który tę wrażliwość pielęgnuje, zyskuje obywateli zdolnych do kreatywnego myślenia. Berkeley twierdzi wprost, że odmawianie dzieciom dostępu do muzyki osłabia potencjał całego państwa, ograniczając przyszłą innowacyjność i jakość pracy.
Rewolucja w ciszy – czego potrzebuje edukacja muzyczna
Zdaniem autora, zmiana powinna zacząć się od dwóch resortów. Ministerstwo Edukacji powinno wprowadzić muzykę do programów wszystkich szkół, natomiast Ministerstwo Kultury – poluzować sztywne reguły funkcjonowania placówek artystycznych. Berkeley idzie dalej: proponuje zamknięcie większości państwowych szkół muzycznych, by zyskane środki przekierować na wsparcie tych najlepszych. Pomysł może brzmieć jak prowokacja, lecz w jego tle pobrzmiewa pytanie o sens – czy lepiej tworzyć setki przeciętnych orkiestr, czy jedną, która potrafi naprawdę poruszyć?