Czasem wystarczy kontakt z liściem, kilka kropel soku albo łodyga, o którą przypadkiem otarło się ramię. Jeśli do tego dołożymy światło słoneczne – nawet rozproszone, w pochmurny dzień – reakcja skóry może być gwałtowna. Oparzenia, pęcherze, pieczenie. A wszystko przez związki chemiczne, które rośliny wytwarzają, by się bronić, ale które w kontakcie z człowiekiem mogą stać się źródłem poważnych problemów.

Furanokumaryny i ich zieloni sprzymierzeńcy

W Polsce od lat mówi się o zagrożeniu związanym z barszczem Sosnowskiego – rośliną inwazyjną i wysoce fototoksyczną. Jednak jak ostrzega prof. Adam Matkowski z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, nie tylko barszcz potrafi parzyć. Groźne są również inne przedstawicielki rodziny selerowatych – dziki pasternak, arcydzięgiel, a nawet liście zwykłego selera. Wszystkie zawierają furanokumaryny – substancje aktywujące się pod wpływem promieniowania UV-A. Działają po cichu – najpierw wnikają w skórę, a dopiero potem, po kilku godzinach ekspozycji na światło, wywołują objawy. Obrzęki, rumień, pęcherze – wszystko bez dymu i ognia, ale z efektem przypominającym oparzenia słoneczne trzeciego stopnia.

Co gorsza, do reakcji może dojść nawet wtedy, gdy słońce ukrywa się za chmurami. Rośliny te wytwarzają swoje toksyny, by odstraszyć roślinożerców. Ale przypadkowy spacerowicz, dziecko tarzające się w trawie czy ogrodnik zbierający warzywa – też mogą paść ofiarą ich strategii obronnych.

Gdzie czai się margaritowa pułapka?

Nie wszystkie zagrożenia mają łodygi i liście. Część z nich trafia do nas w szklance z lodem, sokiem z limonki i niewinną parasolką. Jak ostrzega prof. Matkowski, cytrusy również zawierają fotouczulające substancje – zwłaszcza limonki i grejpfruty. A że ich skórka jest bogata w furanokumaryny, a alkohol świetnie je rozpuszcza, wystarczy kilka kropel przypadkiem rozchlapanych na skórę, by słońce zrobiło resztę.

Zjawisko doczekało się już nawet potocznej nazwy – „dermatoza margarita”. Wakacyjna beztroska na plaży może się skończyć pęcherzami i przebarwieniami, jeśli zapomnimy, że niektóre rośliny – nawet w formie dodatków do drinków – reagują na promieniowanie światła słonecznego silniej, niż byśmy przypuszczali.

Nie tylko barszcz i cytrusy

Do fototoksycznych roślin należy też dziurawiec – znany ze swoich właściwości leczniczych, ale również z zawartości hiperycyny – związku, który po spożyciu zwiększa wrażliwość skóry na światło. Szczególnie dotyczy to nalewek i ekstraktów alkoholowych, które intensyfikują działanie substancji czynnych. Także ruta, choć od wieków stosowana w ziołolecznictwie, może – paradoksalnie – zaszkodzić skórze w słoneczny dzień.

Reakcja fototoksyczna może być miejscowa, ale równie dobrze może rozlać się szerzej, jeśli dojdzie do kontaktu z większą ilością substancji lub dłuższej ekspozycji na światło. Dlatego rękawiczki przy zbiorze selera to nie nadmiar ostrożności, a podstawowa zasada. A jeśli nie jesteś pewien, co właśnie zerwałeś – lepiej zostaw to tam, gdzie rosło. Słońce, jak się okazuje, bywa bezlitosnym sprzymierzeńcem zielonej chemii.